czwartek, 23 grudnia 2010

Początek




















 foto Rafał Swosiński



Chciałbym zacząć od początku. Tylko gdzie jest początek?

                                                                Elias Canetti "Notatki"

wtorek, 23 listopada 2010

Czarny bez




<< Czarny bez na północy i na zachodzie Polski ceniono z uwagi na właściwości lecznicze. W razie bólu zębów można było udać się pod niego i prosić: "Święty bzie, weź moje bolenie pod swoje zdrowe korzenie".W południowej Polsce czarnego bzu nie niszczono z innego powodu. Otóż w powszechnym przekonaniu był siedzibą diabła i wszelkich chorób. Kolberg zanotował w Chełmskiem taką opinię: "Nie trzeba nigdy palić bzu, bo nie wiemy, ile chorób i bólów jest w każdej jego gałązce. Gdyby je ktoś spalił, wszystkie choroby wyszłyby z nich i uderzyły na tego, kto by się tego dopuścił". Podobny stosunek do czarnego bzu mieli Ukraińcy, Czesi Słowacy, natomiast Rosjanie wierzyli, że bez odstrasza złe duchy. Germanie i Skandynawowie wybierając się w podróż, powierzali swoje zdrowie i bezpieczeństwo duchowi czarnego bzu. Wierzono, że póki bez jest zdrowy, z podróżnym jest wszystko w porządku, natomiast jeśli usycha, podróżny umiera. Hołd składały mu ciężarne kobiety, prosząc o błogosławieństwo dla dziecka. Drewno bzu palono na pogrzebowym stosie i popiół grzebano z prochami zmarłego, co zapewniało mu błogosławieństwo w podróży do świata zmarłych. Tajemne moce drzew towarzyszyły naszym przodkom od chwili poczęcia do zgonu. Czy tylko przodkom? Są znane także nam i podobno nadal mogą być pomocne człowiekowi: należy tylko przytulić się całym ciałem, a brzoza złagodzi stres, przyspieszy gojenie ran i usprawni pracę pęcherza; buk przywróci pogodę ducha i wiarę we własne siły, a także uczyni nas bardziej tolerancyjnymi; dąb doda energii; lipa uaktywni umysł, przywróci równowagę wewnętrzną i pomoże rozwiązać problemy uczuciowe... Czy rzeczywiście tak się stanie? To zależy nie tylko od drzew, ale i od naszego stosunku do nich. >>


http://www.przyrodapolska.pl/lipiec02/tajemnice.html

wtorek, 26 października 2010

W postpeerelu (z notatek)

Sięgnąłem po zapiski sprzed lat i znów poczucie wszechogarniającego deja vu.

Dwa przykłady:

12 października 1992 r.

Fantastyczna wypowiedź Jana Nowaka Jeziorańskiego (Polska z oddali). Mówił o traktowaniu sprawy Kuklińskiego i Piniora. Zapytał, czy III RP jest spadkobierczynią PRL-u (Polską wasalną, jak to ujął), czy Polską suwerenną. 

4 października 1993 r.

W Rosji zaczęła się wojna. Symptomatyczne, jak naświetlają te wydarzenia "polskie" radio i telewizja. W Wiadomościach  Andrzej Drawicz, Jerzy Marek Nowakowski i Paweł Śpiewak starają się przedstawić Jelcyna w złym świetle i zrównać go z napastnikami. My widzimy w telewizji czerwone flagi atakującej bolszewii, a oni usiłują nas przekonać, że racje są podzielone. Śpiewak np. stwierdził, że Jelcyn jest politykiem przegranym. Odnoszę wrażenie, że niechęć polskich mediów do demokratycznego i antykomunistycznego kursu Jelcyna jest sterowana. Bolszewia nadal chce kształtować nasz obraz świata. Takie np. sformułowanie usłyszałem w radiu: "bohaterscy obrońcy Białego Domu" (powiedziała Magdalena Homa). Ale z kolei Zdzisław Krasnodębski jest po stronie Jelcyna. Podobnie korespondent polskiego radia w Moskwie.
Clinton, Manfred Werner - szef NATO, świat zachodni jest za Jelcynem, natomiast nasze media są mu niechętne.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Sny I

(z notatek, 7 marca 1993 r.)


Dwa tygodnie temu w nocy z poniedziałku na wtorek (chyba 23 lutego) śniłem, że Izrael zaatakował Egipt. Uderzył głowicami jądrowymi. Obserwowałem to z Grecji. Niebo pokryte było żólto-burym pyłem. Ciężkie, skłębione chmury sunęły z afrykańskich pustyń nad Morze Śródziemne, nad Europę. W radio słychać było odgłosy wybuchów. Transmitowano tę wojnę.

Izrael zrzucił bomby nuklearne na Grecję . - powiedziałem.

To był bardzo realistyczny sen. Trzeci z serii proroczych. Oby się nie sprawdził. Z Rumunią i muzułmańsko-azjatyckim powstaniem w Sowietach wyśniłem, jakbym tam był.

niedziela, 29 sierpnia 2010

Immoralista

Z notatek (Wielki Czwartek 1993 r.)


Kazimierz Brandys w książce "Charaktery i pisma" (Londyn 1991) tak pisze o Gidzie:
"Nie chciał przyjąć prawdy objawionej (...) wiedział także, iż ludzie religijni niekoniecznie są lepsi od swych bliźnich niż ludzie niereligijni" s. 77
Gide o Chrystusie i Sowietach:

"Myślę, że z praktycznego punktu widzenia Rosja popełnia błąd nie opowiadając sie po stronie Chrystusa. Niezależnie od ducha religijnego, od wielkiej idei boskości, powinni go ukazać jako prekursora... To zupełna potworność, że z chrystianizmem wiąże się dziś swoją stawką kapitalizm. Wyobrażam sobie, że przyznając się do Chrystusa komuniści mogliby posiać zamęt w środowiskach wierzących. Gdyby powrócił na ziemię, byłby na pewno komunistą. s. 62

I komentarz Brandysa:
"...refleksja Gide`a uderza pastoralną naiwnością. Przy obecnej wiedzy o sowieckich czystkach i gułagach koncepcja ewangelicznego komunizmu wydaje się rzewną brednią. Uśmiechamy się z politowaniem: oto spuścizna Wieku Oświecenia." s. 63

Gide traktuje religię instrumentalnie. Jest to według niego niezły środek do zdobycia władzy nad ludźmi. Zauważmy, że z wywodu Gide`a emanuje wyraźna niechęć do ludzi wierzących. Chciałby on nimi manipulować, zwieść ich, oderwać od religijnej tradycji. Trudno orzec oczywiście na podstawie zacytowanej przez Brandysa wypowiedzi Gide`a, co było przyczyną jego niechęci do chrześcijan. Brandys sugeruje, że zaważyła tu spuścizna francuskiego Oświecenia, ja jednak wolę podejrzewać bardziej osobiste motywy, pamiętając np. o erotycznych skłonnościach Gide`a (te jego wyprawy do północnej Afryki w poszukiwaniu spełnienia z algierskimi chłpocami...) Przypuszczam, że dla Gide`a religia niosła zbyt wielki ciężar moralnych i obyczajowych wymagań. Poza tym nie od rzeczy będzie przypomnienie, że Gide podobnie jak wielu zachodnich intelektualistów przyjmował gratyfikacje do Sowietów, a w 1936 r. nawiedził Moskwę.

środa, 12 maja 2010

W Polsce

Szwendając się ostatnio tu i ówdzie, trafiłem na takie miejsca:



 






 

niedziela, 21 marca 2010

Nieznany wiersz Rafała Wojaczka

Na swoim blogu politycznym umieściłem parę dni temu niepublikowaną wersję wiersza Rafała Wojaczka z tomu "Inna bajka" (moim zdaniem lepszą od znanej). Tutaj z kolei wpisuję wiersz, którego nie ma ani w zbiorach wydanych za życia poety, ani po jego śmierci. Odpis wiersza Wojaczka otrzymałem jakieś trzydzieści lat temu od kolegi, który zbierając materiały o Wojaczku, dotarł do rękopisów jego wierszy przechowywanych przez B. Kierca. Przez te wszystkie lata byłem przekonany, że wiersz, który poniżej przedstawiam, był kiedyś drukowany. Dziś przejrzałem tomiki Wojaczka i zbiór jego wierszy przygotowany przez B. Kierca i ze zdumieniem odkryłem, że ten wiersz nigdzie nie występuje.


Rafał Wojaczek



Elegia


Jedno, co nam pozostało – to jest żal.
Żal wreszcie budzi wspomnienie ojczyzny.
Żal łuną niezapalną powstaje w nas.
Żal z porów skóry i z oczu dymi.


Mówimy: matka – i nikt nie przychodzi.
Wołamy: ojciec – nie zjawia się nikt.
Wreszcie krzyczymy: Polska! - i w oczy
Drwiący wiatr ciska nam słony pył.


Więc pokładamy się w mokrym rowie
- kiedyś transzei – i przykryci snem
Pod brodę tylko jak za krótkim kocem,


Z głowami bezsennymi jak nasz lęk,
Z oczami wydanymi na łup gwiazdom,
Zwierzamy sobie Maryni ciało.


8.06.68



piątek, 29 stycznia 2010

Père-Lachaise, 3 lipca 1991 r.

Na dwudziestą rocznicę śmierci Jima Morrisona do Paryża zjechało kilka tysięcy wyznawców The Doors z całego świata. Wielu koczowało przez parę dni i nocy na ulicy pod zamknętą bramą cmentarza Père-Lachaise. Można było posłuchać niezłych koncertów w wykonaniu fanów Jima. Polscy hiippies budzili sensację świetnie grając kawałki Dżemu. I w ogóle byłoby fajnie, gdyby nie dowcipy młodych Niemców i potyczki ze świetnie wyszkoloną, aczkolwiek niekiedy bezradną pod gradem butelek i puszek, francuską policją.




























moje wiersze poświęcone Jimowi na blogu okolice poezji.

środa, 27 stycznia 2010

Wiara Krystyny Feldman

Kilka dni temu minęła trzecia rocznica śmierci Krystyny Feldman. Przypomniała o tym w salonie24 Anna .



Krystyna Feldman w zajeździe Pasibrzuch koło Piły, 2002 r.

Pani Krystyna była rozpoznawalna. Pozdrawiali ją często nieznajomi, kiedy poznańską bimbą zmierzała z Rataj do Teatru Nowego, albo do pobliskiego kościoła na Fredry lub do Dominikanów. Ostatni raz widziałem panią Krystynę właśnie przy kościele Najświętszego Zbawiciela na Fredry, gdy w niedzielne południe szła zamyślona powoli do przystanku. Być może, jak to miała w zwyczaju, rozmawiała z Panem Bogiem. Bo Krystyna Feldman była przez całe swoje długie życie osobą głęboko wierzącą i mocno związaną z Kościołem. Nawet kiedy wzięła tylko ślub cywilny (jej mąż był rozwodnikiem) i nie mogła przystępować do komunii, chodziła na mszę świętą, a po latach odczytała ten związek jako dar od Boga.

"Przecież można powiedzieć, że w sensie duchowym uratowałam tego człowieka, bo wyciągnęłam go z alkoholizmu. On był wspaniałym, bardzo dobrym człowiekiem i świetnym aktorem. Pan Bóg najlepiej wie, co robi. Pewno mnie przez to przeprowadził, żeby mnie tak szalenie potem ugruntować i żebym po tym wszystkim potrafiła się cieszyć, że mogę tak głęboko powrócić do Kościoła. I to mi szalenie pomogło w życiu."

Według pani Krystyny to właśnie wiara wzmacniała jej talent i dawała siłę oraz radość życia.

"Powiedzmy, że jestem zdolną aktorką, może nawet utalentowaną. Kto mi to dał? Przecież Bóg dał mi wszystko, co mam. Stąd prosty wniosek, że powrót do Niego wzmacnia talent. Taki choćby przykład. Jeżeli człowiek jest troszeczkę nie w porządku ze sobą, jest ze sobą skłócony i wie dokładnie, że to jest nie tak, jak powinno być, to te stany na pewno odbijają się na jego pracy, na pewno. Nie ma tego głębokiego oddechu, otwartości..."

"A przecież pomodlić się można równie dobrze w tramwaju czy idąc ulicą. Do Boga można modlić się wszędzie, dosłownie wszędzie. Czasem modlę się, czekając na wejście na scenę: Panie Boże, prowadź mnie. I jest taki spokój w człowieku... Jest pokój i radość z życia. Radość życia jest koroną życia. Właściwie katolik powinien całe życie weselić się radością duchową. O zmartwychwstaniu trzeba pamiętać."

"Wiara żyje w człowieku i z człowiekiem. Objawia się w zwykłym odnoszeniu się do ludzi. Jeden uśmiech wśród kłócących się ludzi w tramwaju czy jeden dowcip potrafi rozbroić wszystkich. Ludzie naprawdę chcą banalnego dobra, chcą uśmiechu, spokoju. Tylko czasem, biedacy, nie wiedzą, gdzie tego szukać. A Chrystus powiedział: "Idźcie i głoście ewangelię", to jest radosną nowinę. Tak zwyczajnie. On tego nie powiedział tylko do tych dwunastu, no powiedzmy jedenastu, bo jeden się wykruszył. On powiedział to do nas wszystkich."

Przypomniały mi się te słowa Krystyny Feldman, kiedy dziś przeczytałem zabawną a jednocześnie pouczającą historyjkę przytoczoną przez blogera Oranje na blogu Anny :

"jak kiedyś szkiety sobie połamałem i musiałem jednak zagipsowany z ratajek do centrum pojechać, a gips uniemożliwiał jazdę autem, więc wsiadłem w szóstkę bodaj, ludzi pełno w środku tramwaju, zima, ja z tymi krukwiami czyli kulami drewnianymi jak z Jasnej Góry (wersja napoleońska niemalże) (bo te nowoczesne aluminiowe za krótkie były), no i wchodzę, zimno i milczenie i wiszę pod rurą, aż tu nagle ktoś mnie szturcha i skrzeczy: - Inwalida siada!

A to właśnie Pani Krystyna była i siadłem, a jakże, ale cisza zrobiła się w tramwaju, że nie daj Boże...
Jej potem zaraz ustępowali miejsca, ale jechała na stojąco.
Tak było w..., hm, 2001? Jakoś tak."

Potrafiła więc pani Krystyna edukować poznańską wiareńkę :) Taki nasz poznański Bonaparte (dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy...) i Don Kichot w jednej osobie.

I na koniec dwie recepty Krystyny Feldman na dobrze spełnione życie i na każdy kolejny dzień:

"Czasem człowiek rano wstaje "lewą nogą", a wtedy przeżegnać się wystarczy, albo powiedzieć: Boże, ja Ci oddaję cały ten dzień, prowadź mnie."

"Na pewno modlitwa jest niesłychaną siłą, bo jest rozmową z Bogiem. To nawet nie musi być rozmowa. Nic nie mówić, nic nie mówić, wpatrzeć się w krzyż, wyciszyć się i słuchać. Dać mówić Bogu."


                   Słowa Krystyny Feldman pochodzą z tej książki


czwartek, 14 stycznia 2010

Ukryte pragnienia

złodziej nie wywiózł Moneta za granicę, ani nie sprzedał. "Plaża w Pourville" przeleżała 9 lat w specjalnie zbudowanej skrytce, w domu jego rodziców. Robert Z., technik budownictwa, wiele lat temu zakochał się w dziełach impresjonisty, gdy zwiedzał europejskie muzea. Obraz ukradł, by czasami wyjąć zza szafy i ponapawać się w samotności jego widokiem.

źródło

Włamuje się do domów, śpi z ofiarą i ucieka


Policja okręgu Kolumbia, w USA, szuka mężczyzny, który napada na śpiące kobiety. Włamuje się on do domów i spędza noc obok ofiary, w jej łóżku. Nazajutrz, kiedy kobieta się budzi i z przerażeniem stwierdza, że śpi koło niej obcy mężczyzna, ten natychmiast ucieka – podaje portal newsru.com.
W ciągu ostatnich dwóch lat, ponad dziesięć kobiet, zgłosiło podobne incydenty, ze strony "Gorgetown cuddler" (przytulacza z Georgetown).
Ostatni taki incydent miał miejsce w sierpniu 2009 roku. Studentka z Uniwersytetu w Georgetown twierdzi, że położyła się do łóżka sama, a obudziła się u boku nieznajomego mężczyzny.


źródło

Pleć sieci do łowienia ryb, pisz książki, aby z jednej strony ręka przyrządzała pokarmy, a z drugiej dusza nasycała się czytaniem. "W pożądliwościach jest wszelki próżnujący".
                                     
                     święty Hieronim List do mnicha Rustyka

środa, 13 stycznia 2010

Strach

niby już wszystko można, ale ten strach do krwi i kości wszedł

- starsza Polka o jasnej twarzy dziecka nad grobami zamordowanych przez NKWD Polaków na Wileńszczyźnie (dokument telewizyjny o sowieckim obozie na Litwie).

Historia chłopaka z Sudzieniszek - niespełna osiemnastoletniego Zbigniewa Żukowskiego. Aresztowany przez Sowietów, torturowany i w końcu zabity. Wrzucony do jamy. Po miesiącu odnaleziony przez rodzinę. NKWD nie pozwalało go pochować. Żołdacy rozbili trumnę. Wśród oprawców był Polak Stefanowicz, syn zabitego przez partyzantów komunisty, szczególnie okrutny i bezwzględny.

W programie wzięli udział harcerze słynnej wileńskiej Czarnej Trzynastki. Szesnastoletni chłopcy. Dojrzałe twarze, bardzo męscy, jakbym widział zmartwychwstałe pokolenie Filaretów. Poznałem kiedyś harcerza z Wilna na granicy litewsko-łotewskiej w Turmantas (Turmonty). Taki sam jak ci z telewizji. Mądrość i czystość. I kobietę o identycznej twarzy - pełnej godności i skromności, spotkałem raz w Wilnie. Zbierała butelki w parku. Kiedy kolega chciał jej ofiarować kilka litów, bardzo zawstydzona nie chciała przyjąć. Wyjaśniła, że przyjeżdża do Wilna z Solecznik zbierać butelki, bo marna emerytura nie wystarcza na przetrwanie. Bardzo częste u Polaków z Kresów – mimo skrajnej biedy poczucie godności i skromność. Szlachetność też.

Kolega, który jest poetą, zachował w wierszu to spotkanie w parku.


                  Słowik litewski

                                    I serca wierne, małe i zwyczajne
                                             Kazimiera Iłłakowiczówna

Za białą katedrą, pod wieżą Giedymina
nad parkiem czarne krążyły krzyki.
Gdy w gałęziach gasło światło zwęglone
wirując spadały piórka cienia.

Pomiędzy rozbryzgami głosów i słońca
wypatrując pustych butelek bezradne
błądziło serce.

Wtem spotkały się nasze oczy:
Synku - usłyszałem uśmiechnięty
śpiew z polskiego słownika -

Matko, czemu w Ostrej nie świecisz Bramie -
chciałem szepnąć -

i tylko cztery podałem
lity.


Tadeusz Żukowski

Orzech

nawet najbardziej pusty orzech pragnie, aby go wyłuskano

                                         Fryderyk Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra", s. 95




Bez tej miłości można żyć,
mieć serce puste jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie uwić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.


Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie

Wisława Szymborska "Gawęda o miłości ziemi ojczystej"