wypisy z "Humanizmu integralnego" Jacquesa Maritaina:
Korzenie komunizmu sowieckiego
"Komunizm taki, jaki istnieje, rozpatrywany w swoim duchu i zasadach - a w pierwym rzędzie komunizm republik sowieckich - jest pełnym systemem doktryny i życia, który rości sobie pretensję do wyjawiania człowiekowi sensu jego istnienia, odpowiada na wszystkie podstawowe zagadnienia stawiane mu prze życie i przejawia niezrównaną moc totalistycznego ujarzmienia człowieka. Jest on religią i to bardzo wymagającą, a także przekonaną, że jest powołaną do zastąpienia wszystkich innych religii; religią ateistyczną, której dogmatykę stanowi materializm dialektyczny, której wyrazem etycznym i społecznym jest komunizm jako ustrój życia. Tym sposobem ateizm nie jest wymagany (co byłoby niezrozumiałe) jako konieczne następstwo systemu społecznego, lecz przeciwnie jest założeniem jako jego zasada. Jest punktem wyjścia. I dlatego właśnie myśl komunistyczna dba o niego tak gorąco jako o zasadę, która ustala jej wnioski praktyczne i bez której straciłyby one swoją konieczność i swoją wartość."
"Marks był ateistą, zanim został komunistą. Co wiecej, idea macierzysta ateizmu Feuerbacha przeniesiona z terenu krytyki religijnej na teren krytyki społecznej zdecydowała o przystąpieniu Marksa do komunizmu. " (za Augustem Cornu)
"Ateizm nie jest następstwem w teorii komunistycznej, bo niby czego mógłby być następstwem? Uznania faktu walki klas? Trudno zrozumieć, jak z uznania faktu walki klas można przejść do wniosku, że Bóg nie istnieje. Niewątpliwie nienawiść do wroga klasowego może skojarzyć się z nienawiścią do jego religii, jak do wszystkiego, co jest oznaką jego istnienia. Ale tu poszukujemy następstw filozoficznych, a nie związków nerwowych lub krążeniowych. Podobno rekigia zmniejsza energię bojową proletariatu? Nawet gdyby to było prawdziwe (w tym znaczeniu, że prawdziwa religia stawia przeszkodę nienawiści, którą utożsamia się z energią bojową), to jeszcze byłaby wielka różnica między tym stwierdzeniem, a twierdzeniem, że Bóg nie istnieje. Jeśli są one związane w umyśle takiego myśliciela jak Marks, to dlatego, że wyszedł on, jak zresztą wszyscy to przyznają, z "materialistycznej koncepcji świata". A ta przeszkadzała mu z pewnością postawić walkę z religią jako pierwszy artykuł swojego programu, ponieważ jego zdaniem właśnie przeciwnie, zniknięcie własności prywatnej pociągnie za sobą zanik religii."
"... wiara w rewolucję komunistyczną zakłada w rzeczywistości cały świat wiary i religii, w którego łonie się tworzy. Ale świat ten jest dla nich tak naturalny, że nie starają się nawet zdać z niego sprawy. A ponadto religia ta i wiara nie zjawia sie przed nimi ani jako religia, gdyż jest ateistyczna, ani jako wiara, gdyz podaje się za wyraz nauki. I dlatego nie mają poczucia, że komunizm jest dla nich religią, choć tak jest w istocie. Zakonnik doskonały modli się tak dobrze, że nie wie o tym, że się modli. Komunizm jest tak do głębi, tak substancjalnie religią - ziemską - że nie wie tego, że jest religią."
Fakt, że ta religia, choć z natury nietolerancyjna, jak wszelka religia mocno oparta na dogmacie (aby wprowadzić tolerancję do religii mocno opartej na dogmacie potrzeba miłości nadprzyrodzonej) wzywa obecnie do wspólnego działania doczesnego wyznawców innych religii, których celem ostatecznym jest niebo (...) jest faktem paradoksalnym, który trzeba uznać (...). Jest więc w logice rzeczy, że dziś czy jutro obudzi się nienawiść lub pomsta religijna w stosunku do wyznawców innych religii, gdy tylko odmówią oni zachowania linii, jak w ogóle do wszystkich niekonformistów politycznych".
Humanisme intégral, Paris, Fernand Aubier, 1936 (korzystałem w przedwojennego wydania w języku polskim)
W dziewiętnastym stuleciu pojawiło się czterech burzycieli fundamentów chrześcijańskiej cywilizacji: Marks, Darwin, Nietzsche i Freud. Oczywiście żaden z nich nie wziął się z powietrza. Ich myśl to następstwo wielowiekowych procesów. Niektórzy historycy idei, by odkryć początki dzisiejszego kryzysu kultury europejskiej, cofają się nawet do starożytności, np. Heidegger sięgnął po greckie pojęcie techne`, by objaśnić przyczyny zaniku metafizycznego wymiaru naszej myśli i naszego życia.
Za jakiś czas wklepię do kompa swoje notatki sprzed lat na temat powyższej czwórki i uwagi dotyczące charakteru kryzysu kultury europejskiej.
wtorek, 20 grudnia 2011
sobota, 23 lipca 2011
sobota, 23 kwietnia 2011
Medytacje wielkanocne
Kochać Boga poprzez zburzenie Troi i Kartaginy, i to bez pociechy. Miłość nie jest pociechą, jest światłem.
Nędza ludzkiego losu byłaby czymś nieznośnym, gdyby nie była rozłożona w czasie.Nie dopuszczać do jej rozłożenia: po to, aby była nieznośna.
"A kiedy nasycili się łzami" (Iliada) – jeszcze jeden sposób na to, aby najgorsze cierpienie uczynić znośnym. Nie trzeba płakać, aby nie zaznać pocieszenia.
Każdy ból, który nas nie odrywa, jest bólem daremnym. Nic okropniejszego ponad to; zimna pustynia, skurczona dusza. Owidiusz. Niewolnicy Plauta.
Za każdym razem mówiąc: "Bądź wola Twoja" – wyobrażać sobie wszystkie możliwe nieszczęścia razem wzięte.
Skąpiec pozbawia się swojego skarbu samym pragnieniem. Jeśli całe dobro można zawrzeć w ukrytym w ziemi przedmiocie, dlaczego nie w Bogu?
Ale kiedy Bóg stanie sie dla nas czymś tak pełnym znaczenia jak skarb dla skąpca, wmawiać w siebie z całą siłą, że Go nie ma. Przekonać się, że Go się kocha, nawet jeśli nie istnieje.
To On sam, spuszczając na nas noc ciemną, odsuwa się na bok, aby nie być kochanym tak, jak kochany jest skarb przez skąpca.
Elektra opłakująca martwego Orestesa. Jeśli kochamy Boga w przekonaniu, że On nie istnieje, objawi nam swoje istnienie.
Zostać opuszczonym w szczytowym momencie męki krzyżowej – jaka to otchłań miłości z obu stron!
"Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"
W tym jest pradziwy dowód na to, że chrystianizm jest czymś boskim.
Ktokolwiek chwyta za miecz, od miecza zginie. A kto nie chwyta za miecz (albo go z ręki wypuszcza), ten zginie na krzyżu.
Aby być sprawiedliwym, trzeba być nagim i martwym. Pozbawionym wyobraźni. Dlatego właśnie wzór sprawiedliwości musi być nagi i martwy. Tylko krzyż pozostaje niedostępny dla naśladowania urojonego.
Aby naśladowanie Boga nie było tylko słowne, trzeba naśladować sprawiedliwego człowieka, ale aby się uniezależnić od woli, nie możemy chcieć go naśladować. Nie można chcieć krzyża.
Można chcieć osiągnąć taki czy inny stopień ascetyzmu czy bohaterstwa, ale nie można chcieć krzyża, który jest cierpieniem – karą.
Ci, którzy w ukrzyzowaniu widzą tylko ofiarę, zacierają jego zbawczą tajemnicę i zbawczą gorycz. Pragnąć męczeństwa to o wiele za mało. Krzyż to nieskończenie więcej niż męczeństwo.
Cierpienie o najczystszej goryczy, cierpienie, które jest karą, jako gwarancja autentyczności.
Ból jest w stosunku do niewinności zarazem tym, co znajduje się najzupełniej na zenątrz, i czymś nieodłącznym od jej istoty.
Krew na śniegu. Niewinność i zło. Niech zło będzie czyste. Czyste może być tylko wtedy, gdy przybierze formę cierpienia niewinnego.Cierpiąc, niewinny kieruje na zło światło zbawienia. Jest widzialnym obrazem niewinności Boga. Dlatego musi cierpieć i Bóg kochący człowieka, i człowiek kochający Boga.
Niewinność szczęśliwa. To także coś niezmiernie cennego. Ale to szczęście niepewne, kruche, wydane na pastwę losu. Kwiat jabłoni. Szczęście nie wiąże się z niewinnością.
Być niewinnym to dźwigać na sobie ciężar wszechświata.
Zło jest cieniem dobra. Wszelkie dobro rzeczywiste, obdarzone trwałością i wymiarami, rzuca swój cień – zło. Tylko dobro wyobrażone nie rzuca cienia.
Ponieważ dobro wiąże się ze złem, jeśli pragniemy dobra, a nie chcemy powiązanego z nim zła roztaczać dokoła siebie, nie mogąc go uniknąć, trzeba je skupić na sobie samym.
W ten sposób pragnienie czystego dobra prowadzi do zgody na cierpienia najwyższego stopnia dla siebie.
Tajemnica krzyża Chrystusa tkwi w pewnej sprzeczności, bo jest to jednocześnie dobrowolna ofiara i kara, wymierzona Mu wbrew Jego woli. Gdyby widzieć w krzyżu tylko ofiarę, można by pragnąć takiej samej dla siebie. Ale nie można chcieć kary wymierzonej nam wbrew naszej woli.
Chrystus doświadczył zupełnej pustki na chwilę przed Zmartwychwstaniem.
Przeżył całą nędzę ludzką poza grzechem; ale i wszystko to, co czyni człowieka podatnym na grzech. Tym, co czyni człowieka podatnym na grzech, jest pustka; wszystkie grzechy są usiłowaniem zapełnienia pustki. W ten sposób moje nędzne, pełne brudu życie jest bardzo bliskie Jego życiu doskonale czystemu; tak samo jest z każdym życiem, nawet najbardziej godnym.
Skrucha. Rozważać zło, które odeszło w przeszłość, któreśmy dokonali, zło, którego nie da się naprawić i mieć tego świadomość, a nie szukać dla siebie wymówki, to tyle, co znosić pustkę.
Tak samo, jeśli zło daje się naprawić, praca podjeta dla jego naprawienia jest trudzeniem się w pustce. Wszystko służy, etim peccata. Nie wierzyć w to zbytnio, bo to myśł, która łagodzi gorycz, wypełnia pustkę, podobnie jak wiara w nieśmiertelność albo w opatrznościowy ład wydarzeń.
Pustka jest najwyższą pełnią, ale człowiek nie ma prawa o tym wiedzieć. Dowodem jest fakt, że w pewnej chwili nawet Chrystus o tym nie wiedział.
Zaparcie się świętego Piotra. Powiedzieć Chrystusowi: "Nie zaprę się Ciebie" – było już zaparciem się Jego, bo było założeniem, że źródło wierności znajduje się w człowieku, a nie w łasce.
Jak bardzo powinnam być wdzięczna za to, że urodziłam się kimś, kto bez działania łaski nie mógłby nawet zbierać winogron.
Pieśń murzyńskich tragarzy:
Kilima muzuri mbali
Karibu kinmayuto!
Jaka piękna ta góra z daleka! Dlaczego tak ciężko na nią wejść?
(wybrałem ze zbioru myśli Simone Weil "Świadomość nadprzyrodzona", tłum.Aleksandra Olędzka-Frybesowa, PAX 1986)
mówi Piotr
na twarzy Jezusa kładł się oliwkowy cień Ziemi
wiatr smagał milczące drzewo krzyża
jak na piaskową burzę zmierzchał dzień
w ustach miałem całą suchość pustyni
w oczach jej piekący pył
na sercu nieurodzajną grudę Jego śmierci
tak myślałem: nieurodzajną
wszystko co ostateczne nieurodzajne jest
myślałem
a jednak na skale mego serca
stanęły stopy Twoje
Rabbi
wiatr smagał milczące drzewo krzyża
jak na piaskową burzę zmierzchał dzień
w ustach miałem całą suchość pustyni
w oczach jej piekący pył
na sercu nieurodzajną grudę Jego śmierci
tak myślałem: nieurodzajną
wszystko co ostateczne nieurodzajne jest
myślałem
a jednak na skale mego serca
stanęły stopy Twoje
Rabbi
Etykiety:
Bóg,
Chrystus,
filozofia,
poezja,
pustka,
Simone Weil,
śmierć,
zmartwychwstanie
Subskrybuj:
Posty (Atom)